Crashpady – sprawdź czy warto
Crashpady motocyklowe można podzielić na te mocowane na jednej śrubie oraz te o konstrukcji bardziej zaawansowanej. Pierwsze rozwiązanie posiadają jedną, zasadniczą, dużą wadę. Pojedyncza śruba pochłania całą energię w przypadku uderzenia w asfalt. Rozwiązanie tego typu sprawdza się dobrze w przypadku delikatnego podłoża parkingowego. Jeśli natomiast rozpędzająca się maszyna, o wadze dwustu kilogramów spocznie na asfalcie, śruba o zbytniej długości, przeniesie na oryginalne części motocykla: blok silnika oraz ramę, całe napięcie. Można w takiej sytuacji zaoszczędzić owiewki i chrom, ale uszkodzenie gwintów i łączników wewnątrz konstrukcji motocykla będzie nieodwracalne. Dodatkowo plastikowe rurki, z których wykonano crashpady w takiej sytuacji pękną i nie spełnią roli, do której zostały stworzone. Zamiast prostych elementów plastikowych, których jedyną funkcją jest to, że odstraszają boki motocykla i można na nie wydać pieniądze, na rynku pojawiły się także mające uzasadnienie rozwiązania konstrukcyjne. Ich zaletą jest to, że faktycznie chronią motocykl.
Polskie crashpady, podobnie jak te wyprodukowane na zachodzie, wykonane są z aluminium i plastiku strukturalnego. Mają ciekawszy design. Są pozbawione wiecznie wypadających okładek z podrobionymi logo. Zamiast tego masywna, stalową śrubę mocującą jest widoczna. Zestawy zderzaków typu crashpad dobierane są zawsze do określonych modeli motocykli. Siła śruby mocującej powinna być tak dopasowana, aby gwint w ramie motocykla nie zerwał się nawet w przypadku uderzenia poślizgowego pojazdu o krawężnik.